Dawno, dawno temu żył sobie bardzo życzliwy rolnik i jego żona. Mieli dużo przyjaciół, wśród których był królik, który żył w pobliskich górach i którego kochali jak własną córkę. W tej samej okolicy żył szop, który nieustannie niszczył uprawy starych ludzi. Pewnego dnia starszy człowiek postanowił złapać szopa.
Udało mu się, związał go i przeniósł do domu. Na miejscu powiedział do żony "Idę z powrotem do pracy na polu. Zrób szopowi zupy i zaczekaj na mnie". Szop słysząc to przestraszył się wielce. Kiedy stara kobieta mieliła jęczmień w moździerzu na zupę, szop zaczął płakać i prosić "Przed moją śmiercią, pozwól mi pomóc ci. Jak skończę, obiecuję że pozwolę ci znowu mnie związać, proszę, proszę poluzuj moje więzy".
Zaufawszy szopowi na słowo stara kobieta wypuściła go. A wtedy ten szybko wyciągnął tłuczek z jej rąk i uderzył ją w głowę uśmiercając na miejscu. Szop po tym uciekł w góry. Kiedy starszy człowiek wrócił nie mógł znieść widoku i zaczął płakać gorzko po stracie żony. Królik będąc świadkiem cierpień człowieka postanowił zemstę.
Kilka dni później królik przebrał się i postanowił zaczekać na szopa . Kiedy szop pojawił się, królik powiedział: "Muszę zanieść ten chrust w góry, ale nogi mnie bolą. Czy byłbyś tak miły i czy mógłbyś przenieś ten chrust za mnie?" Szop zdecydował się popisać się przed królikiem i zgodził się wyciągnąć je na swoich plecach. Wtedy przebieraniec zaczął krzesać krzemień. Szop nie mógł zobaczyć co się dzieje za nim z powodu ciężaru na plecach, więc zapytał, "Hey, co to za drapanie?" królik odpowiedział, "To skrzeczenie ptaków ze skrzeczących gór." Wreszcie wywołał płomień i przeniósł go na chrust. Ogień strzelił w górę z rykiem. Szop zapytał "Hej królik co to za gdakający dźwięk?" Królik odpowiedział "Jest to dźwięk gdaczących ptaków z gdaczących gór". Wreszcie płomienie opanowały chrust i zaczęły dochodzić od pleców szopa. "Au! Pomóż mi!" Płakał szop. Przerażony i przypalony, odwrócił się i uciekł.
Następnego dnia królik pojawił się w przebraniu, przygotował wypiek z ziarnami soi i czerwona papryką. Niedługo pojawił się szop ze swoimi oparzeniami. Królik zawołał: "Ten środek jest wyśmienity na rany. Dzięki niemu od razu pacjent czuje się lepiej". Szop był rozradowany i zapytał królika, czy nie nałożył go na jego plecy. Kiedy czerwona papryka dotknęła oparzeń zaczął krzyczeć: "Au, to boli!" Zaczął się wić na ziemi w agonii, nogi latały mu w powietrzu. Po "ozdrowieniu" szopa królik włożył inne przebranie i wołał do niego "Czy nie chciałbyś iść na ryby?" "Na ryby?" odpowiedział szop, "Mm, brzmi nieźle!" Królik powiedział wtedy, "wybudujmy parę łodzi. Jestem lekki, więc zbuduje ją z lekkiego drewna. Ty jesteś ciężki, więc potrzebujesz łódź ciężkiego błota." Chciwy szop został oszukany i zrobił jak mu powiedziano.
Kiedy ukończono łodzie wypuszczono je na wodę. Królik prowadził i płynął dalej i dalej w dół rzeki. Niedługo łódź szopa rozpuściła się w wodzie i zaczęła tonąć. "Ratuj mnie!" płakał. Zamiast ratować szopa, królik zaczął niszczyć jego łódź. "To jest zemsta za zabicie starej kobiety!" Bezradny, zły szop utonął w rzece.



Powrót...